top of page
Zdjęcie autoraROBERT KOZUBAL

Jazzowa opowieść wigilijna

Zaktualizowano: 29 gru 2024

- Dziadku, proszę, po pierwsze zastanów się czy dostęp do internetu jest ci niezbędny w życiu, po drugie uzasadnij to mocno i dokładnie, po trzecie wypisz też wszystkie swoje kompetencje w tym zakresie, najlepiej wymień certyfikaty albo ukończone kursy lub studia z zakresu programowania i informatyki, wówczas zbierze się kompetentna komisja i na podstawie tego, co napiszesz, być może pozwoli ci prowadzić dalej bloga. Nie trać ducha, ale to nie są moje decyzje. Przecież wiesz co stało się trzy lata temu, przepisy w tym zakresie są jednoznaczne. O, proszę tu jest formularz, weź go, wypełnij, nie tutaj, najlepiej w domu. Masz kogoś, kto ci w tym pomoże? Dasz radę to sam napisać? Dziadku, słyszysz mnie?


JAZZDA DZIADEK WŁAŹ NA PIEC PACIERZE KLEPAĆ!`

Autob bloga Jazzda w wieku 75 lat
DZIAD - AUTOR BLOGA JAZZDA W ROKU 2046

Słyszałem. Bezsilnie patrzyłem na swoje dłonie. Kipiała we mnie złość i mieszała się z

bezgranicznym smutkiem, który pełzł do wszystkich zakamarków ciała, a w koniuszkach palców poczułem nieznane mi dotąd mrowienie i chęć uduszenia baby. Z olbrzymim wysiłkiem stłumiłem emocje, ponieważ wybuch przekreśliłby ostatecznie szansę na odzyskanie dostępu do sieci i bloga. – Dobrze, tak zrobię, ale domyśla się Pani jakie to dla mnie ciężkie do zrozumienia, wszak prowadziłem tego bloga przez ostatnie 22 lata. Moja droga, ja nie uległem Atakowi, nigdy nie klikałem w te ruskie bzdury. Karzecie mnie za błędy innych staruchów.


Czułem jednak, że to na nic. Blisko 50-letnia kobieta ze słynnego pokolenia zetek, schludnie ubrana urzędniczka była wobec mnie miła i pełna powierzchownego współczucia, ale nic ponadto. W dodatku właśnie to jej współczucie było najgorsze. Bo byłem dla niej dziadem. Przepraszam. Oni nigdy nie ośmieliliby się na taki epitet. Są zbyt grzeczni. Dziadkiem.

Straszne.

Powlokłem się noga za nogą do domu. Nie musiałem nic mówić Joannie, znała mnie na wylot, przytuliła i poklepała po plecach.

Napiszemy takie uzasadnienie, że będą je stosować za wzór – pocieszyła. Też była smutna, przecież przed laty to właśnie ona namówiła mnie do uruchomienia bloga Jazzda.net i cierpliwie znosiła przez te wszystkie lata moją pisaninę. A ja wciąż, jak wtedy, gdy miałem 53 lata obiecywałem jej, że blog już niedługo, lada miesiąc będzie przynosić dochody i zacznę zarabiać.


ATAK RUSKICH PRZEZ TYCH PRZEKLĘTYCH STARUCHÓW


Trzy lata temu Rosjanie przypuścili na Unię Europejską misternie przygotowany atak hakerski i zdemolowali infrastrukturę telekomunikacyjną oraz energetyczną. Atak spowodował olbrzymi chaos, ponieważ przeprowadzono go podczas najsroższej zimy od lat 70. ubiegłego stulecia. Stanęły całe miasta, zwalił się system - dosłownie. Ponad 5 tysięcy ludzi straciło życie – na skutek wypadków (przestało działać oświetlenie uliczne), wychłodzenia (ludzie w podeszłym wieku w popłochu wychodzili na ulicę by prosić o pomoc), zamknięci w windach, których nie dało się uruchomić czy samolotach, które rozbiły się podczas próby lądowania na nieoświetlonych lotniskach.


Rosjanie wzorowali się na akcji Mossadu z 2024. Najpierw, na terenie UE, przy pomocy jej obywateli - agentów stworzyli korporację, która przez kilka lat budowała swoją markę, jak normalne przedsiębiorstwo korzystające z wolnego rynku. Korporacja Tytan – tak się nazywała – działała w branży hi tech, produkowała smartfony i laptopy. Kiedy była już znanym brandem wprowadziła Emila – prosty smartfon stworzony dla osób 60+. Emil miał wszystko duże, jasne, przejrzyste, no i był najtańszym inteligentnym opiekunem seniora. Mierzył parametry życiowe i przekazywał do odpowiedniego centrum. Przypominał o lekach. Towarzyszył samotnym, gawędził z nimi, cierpliwie słuchał co mieli do powiedzenia. Był wprost stworzony dla seniorów. Emil stał się szybko hitem, dzieci i wnuki, bardzo chętnie kupowali je swoim rodzicom i dziadkom, zwłaszcza tym samotnym. Czuli się dzięki nim lepiej – zajęci swoimi sprawami, mieli przeświadczenie, że po prostu Emil pomaga ich rodzicom cieszyć się z życia.


Aż przyszedł Atak. Część zainfekowanych wiadomości była misternie przygotowaną wiadomością o konieczności aktualizacji systemu Emila, wymagającego podłączenia do sieci. Część trojanów - i to ta najgorsza – wdarła się do systemu poprzez informacje handlowe, na które chętnie seniorzy klikali. Prościej mówiąc: to oni sami pomogli Rosjanom w Ataku.



Po wlokących się w nieskończoność miesiącach wszystko wróciło do normy, ale UE jeszcze przez kilka lat podnosiła się z doskonałego i celnego ataku. Tymczasem gospodarka Rosji rosła, jak na sterydach proponując swoje towary i usługi całemu światu, podczas gdy firmy z UE w zasadzie nie istniały bez pełnego dostępu do kont bankowych czy swoich kontrahentów etc. Wiele z nich – i to bardzo znanych, po prostu zbankrutowało, a tysiące ludzi w zasadzie z miesiąca na miesiąc straciło pracę. Rosjanie nie musieli najeżdżać unii, aby ją zdemolować. Wystarczyło ją na dłuższy czas… wyłączyć - przy pomocy podstępnego Ataku, w którym nieświadomie pomogli… seniorzy.


Konsekwencje były łatwe do przewidzenia. Okrzepłe z czasem struktury Unii Europejskiej wprowadziły szereg zakazów dla seniorów. Pierwszy o dziwo przyszedł zakaz prowadzenia samochodów po 75 roku życia. Po nim wprowadzono zakaz poruszania się po mieście bez opieki po godz. 22. Następni pojawili się obowiązkowi opiekunowie podczas zakupów  i to tylko w określonych godzinach, wreszcie wprowadzono zakaz używania internetu, a ściślej mówiąc ogromne ograniczenie dostępu do internetu.


Padłem ofiarą tego ostatniego. Od 53 roku życia prowadziłem blog jazzowy. Przez 22 lata. I właśnie dziś, na tydzień przed 75 urodzinami zamknęli mi do niego dostęp.

Czułem się stary, niepotrzebny, a co najgorsze. bezsilny. Zacząłem bezwiednie przeglądać bardzo leciwe jak ja recenzje, z początku bloga.

Była końcówka roku 2024, gdy napisałem:

 

Alexi Tuomarila „Departing the Wasteland”


Jakie to pustkowia opuszcza fiński pianista, którego poprzednie płyty zapamiętałem za solidne, europejskie jazzowe granie? Dokąd zmierza? Wydaje się, że wciąż zerka w kierunku estetyki rockowej, przy jednoczesnym dość kurczowym trzymaniu się jazzowego kursu.


Płytę zaczyna – a jakże – fortepian! Lider długo wprowadza i obraca na wszystkie strony temat śpiewny, a potem, nagle skrzydła od razu rozwija cały zespół, jakby grupa chciała tu i teraz zaprezentować wszystkie walory tworząc tło do kaskadowych ornamentów pianistycznych lidera, bo i Tuomarila jest świetnym improwizatorem. Drugi utwór, pt. „Gaman” budowany jest długo, aby po półtorej minuty przejść w śpiewne akordy, które – zapewnie bezpodstawnie – skojarzyły mi  się z melodiami ABBY. Warto zwrócić uwagę na pieśń trzecią, gdyż choć tempo zwalnia, to tętno słuchacza przyspiesza i chętniej słucha melodyjnych popisów Tuomarili, które rzeczony w tym kawałku znacznie subtelniej artykułuje.


I gdy wydaje się, że tu już nie będzie niespodzianek, że poznaliśmy stylistykę albumu, nagle na scenę wkracza „Inner Westeland” i jest rzeczywiście zupełnie inaczej: zapada muzyczny mrok, gitara elektryczna rysuje rockowy pejzaż, gra długie solo w drugiej partii utworu, a wszystko spina tło dusznej elektroniki, jak z dark ambientu. Tylko perkusja i trąbka są stricte jazzowe. Mieszanina powoduje jednak, że zapamiętuję ten kawałek i puszczam go sobie jeszcze wiele razy. Z płyty warto wspomnieć jeszcze bliski prog-rockowy, ostatni utwór pt. "Circle", choćby z powodu bardzo udanego grania José Pedro Coelho na saksofonie tenorowym.


Tuomarila od lat konsekwentnie buduje swój styl. Trzyma się własnego trio, od dawna współpracuje z Matsem Eilertsenem na basie i Olavi Louhivuori na perkusji. Zyskał szerokie uznanie, a albumy takie jak Seven Hills, Kingdom i Sphere ugruntowały jego pozycję jako jednego z najbardziej ekscytujących pianistów swojego pokolenia. Dla przypomnienia Alexi grał wraz z Tomaszem Stańką na albumie „Dark Eyes”.


Płyta „Departing the Wasteland” jest godna polecenia, a jakże.


Alexi Tuomarila - piano, synthesizers

Andre Fernandes - guitar

Mats Eilertsen - bass

Olavi Louhivuori - drums


Gil Silva - trombone on Gaman, Inner Westeland, Circle

José Pedro Coelho - tenor sax on Gaman, Inner Westeland, Circle

João Guimarães - alto sax and flute on Gaman, Inner Westeland, Circle





 

KOMISJA BADA JAZZDĘ


Czułem się jak ubezwłasnowolniony, cyfrowy osesek przywiązany do swojego łóżeczka. Ograniczenia wprowadzone dla starszych osób skutecznie zawężały pole manewru w sieci. Każdego dnia bezradnie wpatrywałem się w ekran laptopa i co rusz, bezpodstawnie licząc na błąd algorytmu, wciskałem enter. Próbowałem wejść na swojego bloga, dokonać kolejnego wpisu. Gdzie tam! Bez skutku. Za każdym razem pojawiała się ta sama przeklęta ramka z jednym akapitem tekstu mówiącym, że na podstawie takiego i takiego dekretu dalej nie przejdę.

Oddawajcie mi mojego bloga!


W międzyczasie odebrałem kilka maili od muzyków nadsyłających swoje nowe nagrania. Mogłem je jedynie odsłuchać i odpowiedzieć mailem, pilnie strzeżony przez wirtualnego asystenta AI, pytającego mnie przy każdym poleceniu „czy jesteś pewien, że to właśnie chcesz zrobić”, co doskonale wybijało z rytmu i zniechęcało. Oczywiście, że wszystkim się skarżyłem. Pisałem bez ogródek, że jestem ostatnią ofiarą rosyjskiego Ataku, że po tylu latach urząd bezdusznie odebrał mi dostęp. Zadzwonił też Jakub, jeden z muzyków, którego płyty opisywałem na blogu od lat, byliśmy dobrymi znajomymi, bardzo ceniłem go jako gitarzystę i człowieka.


- To jakiś absurd, naprawdę zamknęli Twojego bloga, bez pytania o zgodę, po prostu dlatego, że skończyłeś 75 lat ? – Nie dowierzał mi. – Przecież to jakiś faszyzm – a ja wtedy, wciąż wierząc w elementarny obiektywizm, zacząłem bezwiednie bronić swoich adwersarzy mówiąc, że nawet pojmuję to rozumowanie, które jest konsekwencją Ataku.

Chyba cię pojebało – skwitował Jakub.

Właśnie dlatego kochałem artystów, bo nie kombinowali, szli na żywioł, nie obiektywizowali, ich potrzeby i emocje wyznaczały trajektorię życia.


Odwołałem się i cierpliwie czekałem na dzień spotkania z komisją, przygotowując w myślach dantonowskie tyrady i robespierowskie logiczne sztychy.


Ale kiedy stanąłem przed komisją, uszło ze mnie całe powietrze. Otóż na sali, według sprawiedliwego parytetu, siedziała czwórka mizernie wyglądających istot ludzkich. Niestety, w ich obliczach nie dostrzegłem surowej europejskiej sprawiedliwości, a raczej typową środkowoeuropejską tęsknotę za inteligencją.

KOMISJA PRZESŁUCHUJE DZIADA JAZZDĘ

Omówiłem swój problem w kilku zdaniach kończąc – Szanowni Państwo, jestem w pełni władz umysłowych, używam internetu od lat, sam tworzę witryny internetowe, sam piszę swojego bloga, mam nadzieję, że rzuciliście na niego okiem, nie ma żadnych podstaw, aby uznać, że stanowię cyfrowe zagrożenie.


Środkowy członek komisji płci wyraźnie męskiej przesuwał coś na ekranie swojego tabletu. Miałem nadzieję, że ogląda mój blog, lecz on grzebał w cyfrowych aktach.


- Otóż z dokumentów wynika, że był pan posiadaczem urządzenia Emil o numerze seryjnym EMR 77935 -42-32 – uderzył znienacka. Rzeczywiście byłem. Dostałem go od bratanka. Włączyłem kilka razy, ale uznałem, że jest to urządzenie dla starych dziadów, a nie dla takiego fajnego luzackiego seniora jak ja, więc wylądował w szufladzie. Tak też odpowiedziałem.


DZIAD JAZZDA (75 LAT) NIE WIE CO POWIEDZIEĆ

Mężczyzna z komisji był jednakowoż nieustępliwy:

Czy dezaktywował Pan system urządzenia Emil. Krótko mówiąc, czy go pan wyłączył? – dociskał.

Musiałem przyznać, że nie pamiętałem. Po prostu włożyłem go do szuflady, a potem, już po wszystkim, zgodnie z nakazem władz oddałem na policję. Chyba tak.

Otóż z danych wynika, że nie zachował pan procedur bezpieczeństwa i Emil pozostał aktywny – zrobiłem wielkie oczy. – No tak, drogi panie, pański Emil wysyłał informacje szpiegowskie jeszcze przez… - znów przesuwał coś na ekranie paluchem. – pięć tygodni, zanim się wyłączył z powodu wyczerpania baterii.


Tego się nie spodziewałem. Poczułem się jak zdrajca Europy. – Ale to było na długo przed tym, jak okazało się, że Atak przeprowadzono poprzez Emile, czy Emilów – zadukałem usiłując skutecznie przypominać Dantona i przeciwstawić ostatecznemu zatonięciu mojego ukochanego bloga.

Skąd mogłem przypuszczać, że urządzenie jest groźne, nikt się wszak tego nie spodziewał. - Czego nie spodziewał? – dopytała pani ze skraju komisji, nie zrozumiawszy słowa „wszak”. Opadły mi ręce.


Środkowy pan z zaś dodał: - No właśnie chodzi o to, że gdyby Pan i Pana rówieśnicy zachowywali się racjonalnie, to wyłączyłby Pan swoje urządzenie i nie stwarzałoby ono zagrożenia.


Komisja przed zakończeniem obrad przyoblekła znów twarze w dobrotliwe uśmiechy, które dawały mi wyraźnie do zrozumienia: idź staruszku do domu i zajmij się majsterkowaniem, wyprowadź pieska na spacer, zapisz się do Koła Seniorów i nie zawracaj nam dupy.

Miałem cierpliwie czekać na orzeczenie.


 

Oczekiwanie na werdykt komisji wlekło się w nieskończoność. Ale w końcu się doczekałem:


CHCESZ SIĘ DOWEIDZIEĆ, JAK TO SIĘ SKONCZYŁO? WYBIERZ ZAKOŃCZENIE. JEDNO Z NICH JEST DOBRE, DRUGIE BEZNADZIEJNE.

\OD CIEBIE ZALEŻY, JAK TA JAZZDOWA OPOWIEŚĆ WIGILIJNA SIĘ SKOŃCZY


WYBIERZ ZAKOŃCZENIE

ALBO



81 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Commenti


bottom of page